Urbex to skrót od ang. urban exploration. Oznacza tyle, co miejską eksplorację. Cała przygoda polega na zwiedzaniu niedostępnych, niezamieszkałych lub ukrytych miejsc. Najbardziej emocjonujące dla pasjonatów tego hobby wydaje się zwiedzanie miejsc opuszczonych. Japończycy również znaleźli własny odpowiednik dla zwiedzania ruin, jest to haikyo (廃墟), natomiast fanów miejskiego odkrywania nazywa się haikyoist. Dlaczego w Japonii jest dużo opuszczonych miejsc?
W jednej chwili jest szkoła, a w drugiej już jej nie ma. W jednym tygodniu mieszkańcy spędzają czas wolny w lunaparku, a w drugim jest on już zamknięty. To wszystko wina pędzącej industrializacji i masowanych przeprowadzek do miast oraz kłopotów gospodarczych i demograficznych kraju. W Japonii jest bardzo niska dzietność i jednym z głównych problemów jest starzejące się społeczeństwo. Przez to wszystko część zakładów, placówek i lokali przestaje przynosić zyski i jakiekolwiek korzyści, aż w końcu zostają zamknięte.
Hashima (端島), zwana również Gunkan-jima, (軍艦島), czyli wsypa – okręt wojenny jeszcze w połowie ubiegłego wieku była istotnym ośrodkiem przemysłowym. Słynęła z wydobycia węgla, którego złoża leżały 600 metrów pod poziomem morza. W swym szczycie liczyła ponad 5 tys. mieszkańców. Musieli oni żyć na powierzchni 6 ha, a to stanowi ledwie dwa razy tyle, co obszar łódzkiej Manufaktury. Gdy węgiel stracił swą wartość na rzecz ropy naftowej, miasto w jednej chwili stało się wyspą duchów.
Dwukrotnie próbowano wpisać wsypę widmo na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Za pierwszym razem (2008) przeciwna temu pomysłowi była Korea Południowa. Odnosiła się do nieludzkiego traktowania tamtejszych koreańskich pracowników przez firmę Mitsubishi. Koreańczycy wiele lat starali się o zadość uczynienie z powodu cierpień górników, jednak nigdy go nie uzyskali. Drugą próbę podjęto w 2015 roku i od tego czasu Wyspa Hashima figuruje na liście UNESCO.
Ciekawostką jest, że Hashima podobnie, jak wiele innych japońskich obiektów dostała swoją rolę na hollywoodzkim planie. Jej wizerunek wykorzystano, kręcąc zdjęcia do filmu z Jamesem Bondem – Skyfall.
Nichitsu (日窒) to jedno z częściej odwiedzany przez urbexów miejsc. Miasto powstało z powodu okolicznej kopalni, której pracownicy zaczęli zasiedlać tamtejsze tereny. Gdy zainteresowanie węglem było wysokie, liczba mieszkańców wynosiła ok. 3 tys. Jednak w pewnym momencie surowiec ten stracił na znaczeniu i miasto upadło.
Pozostawione po dawnych mieszkańcach Nichitsu domy odziedziczyło młodsze pokolenie. Jednak nikt nie miał zamiaru wracać do opuszczonego miasta, a tym bardziej zajmować się niszczejącym spadkiem. Ludzie żyjący miejską perspektywą i nadzieją lepszego życia zostawili majątki i nigdy już nie wrócili do Nichitsu. Państwo natomiast musiało ponieść koszty zabezpieczenia lub wyburzenia starych budynków.
Zbudowane w 1961 roku wesołe miasteczko wzorowane na Disneylandzie z Kalifornii było dawniej powodem do uśmiechu i radości. Do 2006 turyści mogli pędzić wagonami po stromych torach kolejek górskich, kręcić się na karuzeli, podziwiać replikę „Main Street, U.S.A”, czy zajadać się watą cukrową i goframi. Jednak tętniące życiem wesołe miasteczko przeistoczyło się w upiorny lunapark. Dziś rozpaczliwe oblicze Nara Dreamland(奈良ドリームランド) budzi raczej strach i grozę.
Z biegiem czasu preferencje co do spędzania wolnego czasu się zmieniły. Oferta turystyczna Japonii jest tak bogata, że cudzoziemcy odwiedzający Kraj Kwitnącej Wiśni nie mieli nawet możliwości dowiedzieć się o Nara Dreamland. Z kolei rodzimym mieszkańcom wystarczą automaty do gier, smartfony i komputery. Ponadto powstawały w tym czasie o wiele nowsze lunaparki i bardziej prestiżowe jak np. Disneyland w Tokio (1983). Taki splot wydarzeń pozbawił wesołe miasteczko z Nara większości klientów.
Na wyspie Hokkaido haikyoist mogą odkryć opuszczony szpital doktora Sataro Fukiage. Sprawa wydaje się tym bardziej emocjonująca, gdyż takie samo imię i nazwisko na początku XX wieku nosił seryjny japoński morderca. W odróżnieniu jednak od poprzednich opustoszałych obiektów, w okolicy kliniki znajdują się inne budynki. Jednak obok tego jednego trudno przejść obojętnie, gdyż przyciąga wzrok swym obskurnym obliczem. Natomiast na zewnątrz, obok wejścia wciąż stoi tabliczka informacyjna z godzinami otwarcia i numerem telefonu.
Wnętrze obiektu sprawia wrażenie, jakby zatrzymało się w czasie. Okno recepcji wciąż jest otwarte, a w poczekalni automat z napojami gazowanymi nadal jest pełny. Na ścianach wiszą kalendarze z 1995 roku. Wszystkie pomieszczenia są w pełni wyposażone, a w szufladach i na półkach można znaleźć strzykawki, igły, narzędzia chirurgiczne, zdjęcia rentgenowskie, sterty makulatury i różnego rodzaju lekarstwa. Na środku sali zabiegowej do dziś stoi łóżko operacyjne, lampy oraz stare aparatury. Wchodząc do szpitala doktora Sataro Fukiage, można poczuć klimat dawnych czasów w nieco przeraźliwym wydaniu.
Fanów mrocznej turystyki jest wielu, a zwiedzenie opustoszałych i mrożących krew w żyłach miejsc jest niebywałym przeżyciem. Lista tego typu obiektów zdaje się nie mieć końca i co roku się wydłuża. Jednak z reguły wstęp na opuszczony teren jest zabroniony. Ponadto istnieje ryzyko, że nieproszony gość, przyłapany na gorącym uczynku poniesie srogie konsekwencje. Grzywna może wynosić nawet kilka tysięcy złotych. Jednak niektórzy uważają, że sprawa jest warta swej ceny.